
To ostatni taki rok akademicki we Wrocławiu, w którym dzienni studenci uczą się na uczelni do późnego wieczoru. Od października szkoły wyższe mają się zacząć wyludniać. W 2008 roku licznik zatrzymał się na 141 678 żakach.
- My już nie zwiększymy liczby przyjęć w przyszłym roku. Nasza uczelnia pracuje na maksimum swoich możliwości - twierdzi prof. Tadeusz Więckowski, rektor Politechniki Wrocławskiej. Zaznacza, że ma na myśli wykorzystanie pomieszczeń i kadry naukowej. - Przyjęcie nawet jednego studenta ponad obecny stan byłoby dla nas sporym wyzwaniem - przyznaje prof. Więckowski.
Przez kilka ostatnich lat wydawało się, że wrocławskie uczelnie są z gumy. Liczba studentów rosła regularnie o kilka tysięcy rocznie. Naukowcom przybywały kolejne godziny wykładów, a wydziały kombinowały, jak się da, żeby każdej grupie można było zapewnić sale i laboratoria. Studenci dzienni narzekali, że czasem muszą do późnego wieczoru siedzieć na uczelni, bo tak rozpisano im plan. A to wynikało właśnie z przeludnieniaW listopadzie poprzedniego roku Uniwersytet Przyrodniczy planował
nawet, by wprowadzić opłaty za nadobowiązkowe fakultety, bo zapisywało
się na nie zbyt dużo chętnych. Uczelnia tłumaczyła, że wobec tak dużej
liczby studentów musi jakoś sobie radzić.
- Na studia zaoczne nie
zwiększymy limitu przyjęć w przyszłym roku - zapowiada prof. Roman
Kołacz, rektor Uniwersytetu Przyrodniczego, gdzie studiuje 11 tysięcy
osób.
Uczelnia przygotowuje się już na zapowiadany niż demograficzny. Chce
postawić na urozmaicenie oferty studiów przez tworzenie nowych
kierunków.
Zdaniem dr. Jacka Przygodzkiego, rzecznika Uniwersytetu Wrocławskiego, podobną drogę wybierze jego uczelnia.
- Co prawda mamy jeszcze możliwości kadrowe, żeby kształcić większą liczbę studentów, ale liczymy się z tym, że raczej będzie ich ubywać niż przybywać - wyjaśnia. - Szczyt przeżywaliśmy 3-4 lata temu, gdy na uczelni było ponad 40 tys. żaków, teraz jest ich co najmniej o tysiąc mniej - dodaje.
Tymczasem według szacunków, w ciągu czterech najbliższych lat liczba maturzystów w Polsce ma spaść nawet o ok. 40 proc. Niż demograficzny spowoduje, że nasze uczelnie będą się musiały działać w zupełnie nowych realiach. Możemy się spodziewać kolejnych chwytów marketingowych w walce o studenta i konkursów, w których będzie można wygrać indeks danej uczelni.
Przykładem może być kampania promocyjna Politechniki Wrocławskiej pod hasłem "Znajdź swoją miłość, znajdź swoją przyszłość", którą uczelnia rozpoczęła we wrześniu minionego roku. Skierowana jest właśnie do maturzystów, by skusić ich do wybrania technicznego kierunku studiów.
Mniej studentów we Wrocławiu będzie miało swoje plusy i minusy.
Plusy to mniejsze korki i niższe ceny wynajmu mieszkań (koniec
castingów na lokatorów) i możliwość znalezienia miejsca w klubie i
pubie po zmroku.
Minusy: dolnośląskie firmy stracą komfort wyboru
najlepszych pracowników z dużej liczby absolwentów, a miasto nie będzie
już tak barwne dzięki życiu studenckiemu.<www.naszemiasto.pl>